Jedenaście
Marcin Świetlicki 2008
EMG 2008
* * * 4 *
Z letnich remanentów: już po raz trzeci na wakacyjny wyjazd zabrałem powieść Marcina Świetlickiego. Ostatnią część przypadków mistrza, podobnie jak pierwsze dwie, czyta się przysłowiowym jednym tchem. Cieszy pięknie pogmatwana narracja, relaksują śmieszne (choć nie tylko) i przewrotne dialogi oraz zaskakujące nawiązania i zawiązania akcji z niezbędnym dla kryminału dreszczykiem - kto lubi styl i poczucie humoru lidera Świetlików, ten nie będzie zawiedziony.
Z okładki:
::
Z okładki:
Do strony 160 jest to książka niemal metafizyczna. A później kryminał. Dwa w jednym za tę samą cenę.
W mieście od dawna nie było już życia. Jeździły wprawdzie po nim różne środki komunikacji, niebo przecinały co jakiś czas samoloty, tłum turystów rozbiegał się w różne strony, ale to były tylko pozory. W mieście nie było już prawdziwego życia. Ale i trupy potrafią być złośliwe.
::
W mieście od dawna nie było już życia. Jeździły wprawdzie po nim różne środki komunikacji, niebo przecinały co jakiś czas samoloty, tłum turystów rozbiegał się w różne strony, ale to były tylko pozory. W mieście nie było już prawdziwego życia. Ale i trupy potrafią być złośliwe.
Oczywiście, ten sposób rozumowania wskazywał na to, że mistrz po prostu się zestarzał, dwadzieścia lat temu nie odczuwał tak dojmująco braku życia, miasto było wtedy samym życiem, miasto miało wiele sensu dwadzieścia lat temu. A i w tej chwili dla młodych ludzi na pewno miało też wiele sensu i życia. Ale to ułuda. W mieście nie istniało już życie. Miasto umarło przed wielu laty. W mieście były już tylko pozory.
::
A pan Wiesław mówił nadal:
- Ty wiesz, ile ja to się namęczyłem, żeby zrobić sobie fryz na Izę Trojanowską, wczesne lata osiemdziesiąte? Żaden fryzjer nie chciał się tego podjąć. Boże, co ja się namęczyłem, żeby tym ciotom wytłumaczyć o co chodzi. Nie dało się. Jeszcze nie ma w tym naszym Bolandzie zbyt wielu fryzjerów, którzy dokładnie zrozumieją, o co chodzi klientowi. No chyba że w stolicy. Ale idzie ku lepszemu. dzieciaki są kreatywne, uczą się, pewnie niedługo poznam kogoś, kto się odważy zrobić mi taką Trojanowską. A wiesz, złotko, że w tym sezonie zrezygnowaliśmy z fascynacji chłopcami na deskorolkach? Do łask powróciły oldskulowe trajki. Sushi jest passé, teraz modne jest tao. A także imprezy z pijaną fryzjerką. Pijana fryzjerka party. Przed imprezą nie czeszemy się. Na imprezę przychodzimy rozczochrani, otwarci. Chodziliśmy już do ukrytych salonów fryzjerskich bez szyldów, były prywatne wizyty u stylistów, teraz mamy fryzjera we własnym domu. Króluje tequila i hasło: tnij i pij.
::
- Wiosną tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego czwartego roku, proszę pani, to ja poszedłem do wojska. I zadawałem się wyłącznie z mężczyznami.
- To będzie gejowska historia?
- No chyba pani oszalała. Wtedy nie było jeszcze w naszym kraju żadnych gejów. Zadawałem się z mężczyznami w sensie służenia ojczyźnie.
::
Dziewiętnasta dwadzieścia siedem. Najpierw słychać było wokalistkę, która śpiewała piosenkę. To była ta wokalistka, która od wielu lat śpiewała tę piosenkę. Miała różne nazwiska, ale zawsze to była ta sama wokalistka. I piosenka też była ta sama. Od wielu lat.
::
- Podać dwa kieliszki, czy więcej?
- A napijesz się, Jolu, z nami? Jak się napijesz, to trzy - Morales umiał rozmawiać z kobietami. I umiał liczyć.
- A jednego się napiję. A co mi tam! Taki dzień, że tylko się napić! Z dwoma takimi miłymi panami! - pani Jola umiała rozmawiać z mężczyznami. I również umiała liczyć.
Mistrz nie umiał rozmawiać z nikim.
Liczyć tym bardziej nie.
::
- Co pęcznieje, pęknąć musi, a co zatkane, odetkać trzeba - aforyzm ten wygłosił niby do siebie i do Doktora, ale łypał przy tym okiem, czy siostra Elwira Fraś słucha.
Mimo zmian zwyrodnieniowych kręgosłupa szyjnego, profesor Fiut lubił imponować urodziwej niewieście. Siostra Elwira była kobietą niezaprzeczalnej urody i taktu, a poza tym była niegdysiejszą mistrzynią Europy w pływaniu synchronicznym, co dla profesora Fiuta było dodatkowym wabikiem. Kochliwy był wprawdzie, ale preferował kobiety z dorobkiem i raczej inteligentne.
- Rżnąć głupa... - mówił czasem profesor do Doktora, kiedy sobie nieco podchmielił - ...rżnąć głupa to nie honor, a i żadna sztuka, lepiej już rżnąć kawalera. Mądralę, a zwłaszcza złośliwą mądralę uwieść, to wyzwanie i splendor.
::
Nie mogłem sobie odmówić zamieszczenia tej pięknej fotografii Marcina Świetlickiego autorstwa Macieja Zienkiewicza:
4 komentarze:
uważam, że zdecydowanie najlepsza to książka z tych trzech kryminałów Świetlickiego. najlepiej napisana, po prostu najciekawsza.
aha, Kodexu nie można sobie posłuchać - nie wiem, Odsiebie padło czy co?
Mię się wszystkie jednakowoż podobały, a 11 chyba była najsmutniejsza.
I kolejny kryminał: odsiebie chyba musi teraz długo dochodzić do siebie:{
Chwilowy brak dostępu do Kodexu może uda się w bliżej nieokreślonej przyszłości zrekompensować prezentacją większej partii tego wyjątkowo i niezasłużenie reglamentowanego produktu.
Tymczasem tutaj tamte dwa utwory: http://www.megaupload.com/?d=YVKONUHV
podziękował
Prześlij komentarz