wtorek, 31 marca 2009

Do mnie strzelać, ode mnie brać


Aya RL z koncertu w Opolu. Prawie 20 lat tego nie słuchałem. Wówczas spodziewałem się tego nagrania - o dziwo, bezskutecznie - na niebieskiej płycie ze słoneczkiem...



W 1989 jakoś bardziej emocjonalnie odbierałem ten utwór, nadal jednak ma coś w sobie, a już na pewno jest lepszy od w swoim czasie zdartej do obrzydzenia Skóry

poniedziałek, 30 marca 2009

Rytm to jest to!








Rhythm Is It!
Thomas Grube
& Enrique Sánchez Lansch

D 2004

* * * * 1/3 *






Brytyjski dyrygent Simon Rattle mówi {3:45 poniższego materiału filmowego}:
W któreś Boże Narodzenie, gdy miałem 3 - może 4 lata, rodzice podarowali mi perkusję. Przepadłem na zawsze.
Jest taka część mózgu człowieka, starsza niż cywilizacja, możliwe, że przejęta od jaszczurek... To rytm. Zanim pojawiły się słowa, ludzie komunikowali się poprzez rytm. Jeżeli odkrywasz go, będąc dzieckiem, łączysz się ze swoim pierwotnym źródłem.
Od tej chwili wiedziałem, że ta więź - czymkolwiek by nie była - określi moje życie.




Znakomity, obsypany nagrodami 100-minutowy dokument o niezwykłym projekcie do Święta Wiosny Igora Strawińskiego - najlepszej metalowej muzyki poważnej.
A tu trochę prywaty: RS&GB - Stravinsky.

sobota, 28 marca 2009

The Cheerful Insanity of Giles, Giles & Fripp





Giles, Giles & Fripp
The Cheerful Insanity of Giles, Giles & Fripp
1968

* * * 3/4 * *



W 1967 roku Robert Fripp odpowiedział na zamieszczone w prasie ogłoszenie braci Michaela i Petera Gilesów poszukujących śpiewającego organisty... Dziwne - potem w King Crimson już nie śpiewał...
Jaka jest ta płyta, wystarczy spojrzeć na okładkę: bracia szczerzą zęby, nawet Fripp jest wyjątkowo rozkojarzony. Słodka psychodelia, jazz, harmonie wokalne kojarzące się z młodszą o dekadę grupą Exodus (tą od nas), a całość trochę w stylu O Lucky Man! Alana Price'a. Tylko cztery kompozycje (+ historyjka w 5 odcinkach) Frippa!
2,5 miesiąca po premierze zrażony małą popularnością GG&F rozpadł się. Szkoda z jednej strony, ale z drugiej to, ho ho, niezła aKcja była...

piątek, 27 marca 2009

Czas Ca goni



Kolejny kaszubski album, który wciąga od pierwszego przesłuchania - od kilkunastu dni wracam do niego prawie codziennie, nie mogąc się uwolnić. Znany z gry z Kułakowskim, Możdżerem, Namysłowskim czy Łoskotem basista Olo Walicki składa na nim nieprawdopodobny hołd kulturze i sztuce Kaszëbë...
Otwierające płytę Wanożnicë kojarzą się nieco z kołysanką Rosemary, a drugi Czas Ca goni również od Komedy nie stroni. Potem hipnotyzuje urokliwe Wiedno Të z echem Sigur Rós i wieje wiosną w Zemia Mojô - to taki plenerowy, idealny na Święto Ziemi ożywczy utwór, w którym pobrzmiewa Metheny, Voo Voo, Ścianka i... ponownie Islandczycy z Róży Zwycięstwa. Nowe brzmienia tripowo-transowe pojawiają się w 5 i 7 kompozycji (zwłaszcza ta druga - Tatczëzna - to trip, jakiego nie powstydziłby się Massive Attack), a swego rodzaju awangarda w Te dwa (ze zmiksowanymi fragmentami rozmów wielkiej miłośniczki regionu - poetki i pisarki Róży Ostrowskiej) i dziwnie wieńczącym album nagraniu Bro.

Janusz Jabłoński z Tygodnika Powszechnego napisał:
Septet Ola Walickiego tworzą: Damro­ka­ Kwidzińska­ - poetka, która napisała wszystkie wiersze wykorzystane na płycie, a ich część wyrecytowała; Karolina Amirian i Maria Namysłowska, które zaśpiewały resztę; grający na akordeonie i organach Hammonda Cezary Paciorek; gitarzysta Piotr Pawlak, perkusista Kuba Staruszkiewicz (Pink Freud) oraz lider, grający na kontrabasie, gitarze akustycznej i klawiszach.
Za samo zestawienie głosów Walicki powinien dostać nagrodę. Duet jasnego, dziewczęcego sopranu Karoliny Amirian i zamglonego, pełnego alikwotowych subtelności altu Marii Namysłowskiej od pierwszej do ostatniej nuty robi ogromne wrażenie. Brzmi trochę jak duet Anny Marii Jopek i Ani Dąbrowskiej, ale to blade porównanie. [...] Osobiste teksty Kwidzińskiej mocno osadzają tę muzykę w lokalnym kontekście. Dzięki nim słuchacz jest przekonany, że obcuje z dziełem ważnym, że powstało ono po coś. Części znaczeń musiałem się domyślać (nie zdawałem sobie sprawy, że język kaszubski jest aż tak osobny), ale już wkrótce na stronie internetowej Walickiego mają pojawić się polskie przekłady tych wierszy o miłości, śmierci i małej ojczyźnie. A także o miłości do małej ojczyzny i śmierci dla niej.
Od dawna nie słyszałem tak poruszającej muzyki. Słucham płyty "Kaszëbë" od dwóch tygodni, a po kilkudziesięciu przesłuchaniach ciągle nie mam dosyć, ba, już teraz wpisuję ją na pierwszej pozycji wśród kandydatów do tytułu mojej prywatnej płyty roku.


Przekłady i teksty te wspaniałe - na stronie lidera. Można zatem nie tylko słuchać tego osobnego języka - który jest snôżi, czëłi, miodny - jak rzeczy z innego świata, ale i zrozumieć poezje Damroki Kwidzińskiej.
___________________________

Olo Walicki
Kaszëbë

* * * * 1/2 *

Olo Walicki Production, 2007

Damroka Kwidzińska - recitation
Maria Namysłowska - voice
Karolina Amiriam - voice
Piotr Pawlak - fake guitar
Olo Walicki - double bass, guitar, keyboard
Kuba Staruszkiewicz - drums, timpani
Cezary Paciorek - accordion, Hammond

1. Wanożnicë [04:06]
2. Czas Ca goni[06:16]
3. Wiedno Të [07:06]
4. Zemia Mojô [06:42]
5. Przëchôdóm do Ce [06:43]
6. Te Dwa [06:11]
7. Tatczëzna [05:45]
8. Bro [02:58]

czwartek, 19 marca 2009

Ryś








Ryś
Stanisław Tym
PL 2007

* * 1/3 * * *





W Misiu Stanisław Paluch otwiera drzwi i - widząc swojego sobowtóra - mówi: - Dziękuję, już mamy {lustro}.
- Ryś? Dziękuję, już mam {syna czteroletniego}.

Polska jest uparta, twarda
Polska chce mieć dziś Ryszarda
Polska chce mieć dzisiaj Rysia
Który w bój powiedzie ją
Nasz Ryś


Taaaaaa...
Panie Stanisławie, jest pan świetnym satyrykiem i felietonistą, niezłym aktorem komediowym, ale reżyserię, to niech pan...
Zbiór skeczy powiązanych dość wątłą i zawiłą nicią fabuły, przeciętne oraz schematyczne aktorstwo wielu gwiazd. Niekończące się rymowanki, czasami prymitywnie skojarzone gry słów i niewybredne, momentami niesmaczne dowcipy. Nie ogarnę tego filmu na trzeźwo...

Nawet napisy, plakaty i tablice sprawiają wrażenie wymyślonych dopiero na planie:
Jesteś w szpitalu - ratuj życie!

lub mało zauważalne, ale zawsze:
Co stanowi o wielkości policji w Suwałkach?
To, że zwarta i w całości jest, a nie w kawałkach.

Może już lepiej by było mniej do rymu - w kawałach?

Na plus - pomysł z obsadzeniem w rolach sprzątaczek kilku wielkich aktorek - nieprawdopodobne! Jest również parę śmiesznych scen, gagów, filmowych cytatów i nawiązań - choćby - Hoffander?! Czy ja cię nazywam Dudała?! {dzięki Andy}, zanim bohaterowie pokazali morsy torsy.
Nawet się to ogląda jakoś i się nie dłuży za bardzo (143 minuty!), ale właściwie od samego początku jest to oglądanie z innego rodzaju ciekawości. Szkoda.

Zerowy kilometr








Kilomètre zéro
Hiner Saleem
F+IRQ+FIN 2005

* * * 1/3 * *

Do pana w zielonym mówi ta pani z prawej:

Pamiętasz słowa mojego ojca?
Nasza przeszłość jest smutna,
teraźniejszość tragiczna
- na szczęście nie mamy przyszłości.

środa, 18 marca 2009

Juhasi & Marleye


Dawno temu nagrywałem z radia jakiś kolejny polski utwór nieznanego wykonawcy. Nie pamiętam, co to było (jakaś podróba Rolling Stones?), w każdym razie moja siostra dość sceptycznie (chyba zresztą miała rację) wyraziła się o tej piosence: Czemu to nagrywasz, za kilka lat nikt tego nie będzie pamiętać. Co innego Stonsi... W pewnym sensie uderzyła w sedno – mało kto pamięta kapele i ma nagrania, które przepadły...
Najprawdopodobniej w 1986 nagrałem utwór (chyba z 3), którego już potem nigdy nie usłyszałem i tak naprawdę nie wiem, kto go wykonywał. Nie wiem, bo prowadzący audycję prezentował go jako swego rodzaju zagadkę lub grupa nie miała może jeszcze nazwy? Tak czy inaczej premiera ta została nadana pod kryptonimem Juhasi i Marleye.
Jesteś
i wiesz coś na ten temat?

sobota, 14 marca 2009

Szaleństwa Brooklynu













The Brooklyn Follies
Paul Auster 2003-2004
Rebis 2005

* * * * 1/3 *




Po Uwerturze spodziewałem się, że Szaleństwa Brooklynu będą zbiorem scenek oraz epizodycznych zdarzeń i bohaterów ujętych w pisanej przez Nathana Glassa Księdze ludzkich szaleństw. Tymczasem powieść bardziej przypomina Świat według Garpa niż Brooklyn Boogie. Paul Auster ogranicza się do znacznie mniejszej liczby bohaterów, a szaleństw i sinusoidalnych emocji jest i tak wystarczająco dużo.
Poddajemy się opowieści jak dziewczynka ze 150. strony, codziennie słuchająca opowieści wymyślonej przez Franza Kafkę w ostatnich, mimo wszystko chyba najszczęśliwszych, miesiącach życia pisarza.

Dostała pewną historię, a kiedy człowiek ma szczęście żyć jakąś historią, żyć w wymyślonym świecie, cierpienie związane z tym światem znika. Bo dopóki trwa opowiadana historia, rzeczywistość nie istnieje.

Wydawca mówi:
Z mozaiki splatających się, przenikających i oddziałujących na siebie indywidualnych losów wyłania się zbiorowy portret nowojorczyków i Amerykanów sprzed 11 września - z ich pragnieniami, marzeniami, lękami i wątpliwościami.

Autor pisze:
W końcu puścili mnie do domu. Wyszedłem na chłodne poranne powietrze i tak bardzo cieszyłem się, że żyję... aż chciało mi się krzyczeć. Nade mną niebo miało barwę najczystszego, najgłębszego błękitu. [...] Była ósma, gdy wyszedłem na ulicę, ósma rano jedenastego września 2001 roku... zaledwie czterdzieści sześć minut przed rozbiciem się pierwszego samolotu o północną wieżę World Trade Center. Dwie godziny później nad Brooklyn nadciągnął dym z trzech tysięcy spalonych ciał i opadł na nas białą chmurą popiołu i śmierci. Tymczasem wciąż była ósma rano i gdy szedłem ulicą pod tym nieprawdopodobnie błękitnym niebem, byłem szczęśliwy, moi drodzy, byłem najszczęśliwszym człowiekiem, jaki kiedykolwiek stąpał po ziemi.

I jak mówił Harry: Eks jest ekstra, mój przyjacielu. Teraz i zawsze eks jest ekstra.

piątek, 13 marca 2009

Noc wyroczni













Oracle Night
Paul Auster 2003
Rebis 2004

* * * * 1/3 *




Portugalski niebieski zeszyt, chiński właściciel sklepu papierniczego, stara oglądarka do stereoskopowych przezroczy, warszawska książka telefoniczna z 1937 roku. Przeplatające się nieodmiennie życie, śmierć, zdrada, miłość i czas. I dotyk mroku, który tak nagle, z niczego, wali czytelnika w głowę jak obuchem.

Nie dotknęli się przez ponad dwa lata, ów pocałunek odwraca czas. Ich ciała przypominają sobie przeszłość, a kiedy już zaczyna w nich odżywać wszystko, czym żyli razem w przeszłości, nie potrafią się powstrzymać. Przeszłość bierze górę nad teraźniejszością, przyszłość na razie nie istnieje.

Wydawca napisał:
Powieść Paula Austera czyta się jak hipnotyzującą historię o duchach. W tej książce jednak duchów nie ma, są tylko ludzie z krwi i kości, zabłąkani wśród niesamowitości życia codziennego.

Mistrz Auster napisał:
- Wiem, że nigdy nie wchodzisz do mojej pracowni. Lecz jeśli wejdziesz i przypadkiem otworzysz kupiony w sobotę niebieski zeszyt, przekonasz się, że piszę opowieść bardzo podobną do tego snu. Jest drabinka, prowadzi do podziemnego pomieszczenia, są regały z książkami, mała sypialnia na zapleczu. A teraz mój bohater właśnie zatrzasnął się w pokoiku i nie wiem, jak go wydostać. [...] Więc nie wiesz, co nas spotkało zatrzaśniętych w pokoju?
- Nie doszłam do tego. Ale znaleźlibyśmy wyjście. Sam wiesz, ludzie we własnych snach nie umierają. Gdyby nawet drzwi były zatrzaśnięte, musiałoby się przydarzyć coś, co nas uwolni. Tak to jest. Póki śnisz, zawsze jest wyjście.

czwartek, 12 marca 2009

Dalekłe gdześ



Album Leszka Kułakowskiego i Kaszubów poznałem ponad 10 lat temu dzięki świadkowi Marcinowi i na początku słuchałem go dość często. Upatrzyłem
{a może raczej uszyłem} sobie zwłaszcza 1, 7 i 8 utwór, będący zresztą skróconą wersją pierwszego. Dalekłe gdześ, jak znakomitą większość kompozycji na płycie, rozpoczyna kaszubska przystawka folkowa. Komuś, kto się niecierpliwi i myśli, że tak będzie przez prawie godzinę, proponuję przejechać na 2 minutę bez 2 sekund, wtedy to pojawia się nieprawdopodobny klimat Novi Singers, Krzysztofa Komedy i polskiego kina lat 60. I tak jest do końca: kaszubskie intra, pieśni ludowe, jazzowe improwizacje, trochę mroczniejszych dźwięków, a także radosny wspomniany numer 7 - Po roboce Tuńc. No i ten piękny język kaszubski...
Ostatnio długo i bezskutecznie szukałem tego krążka w domowych zakamarkach, aż wreszcie kilka dni temu natknąłem się na niego przypadkowo - najwyraźniej skończył zabawę w złośliwość przedmiotów martwych... Martwych? Płyta słupskiego pianisty żyje i przyciąga jak magnes gotowa do zabrania w dalekłe gdześ...
___________________________

Leszek Kułakowski & Kaszubi
Leszek Kułakowski & Kaszubi

* * * * 1/3 *

Polonia Records, 1997

Leszek Kułakowski - piano
Adam Wendt - alt & tenor sax
Olo Walicki - bass & bass guitar
Marcin Jahr - drums
Zespół folklorystyczny Modraki z Parchowa Waldka Kapiszki
Zespół wokalny Swinging Singers
Polskie Radio Gdańsk, 10-14 & 18-21 IX 1996