Bluebeard,
the Autobiography of
Rabo Karabekian
(1916-1988)Kurt Vonnegut 1987
Wydawnictwo Bellona 1993* * * * 5::
Nigdy nie ufaj ocalonemu - przestrzegał mnie ojciec, mając na myśli Vartana Mamigoniana - póki się nie dowiesz, co zrobił, żeby ocaleć.
::
Sądzili, że wszyscy artyści cierpią niedostatek i muszą najpierw umrzeć, aby doceniono ich prace. W zasadzie mieli oczywiście rację [...] A jeśli ktoś z panów artystów chciałby naprawdę wyśrubować cenę swoich dzieł, doradzę mu prosty sposób: samobójstwo.
::
Prawdę mówiąc, aż mnie ciarki przechodziły, bo kiedy patrzyłem mu w oczy, miałem wrażenie, że zaglądam w okna domu, z którego wyprowadził się ostatni lokator.
::
Liczba zero nigdzie na świecie nie nabrała takiej wymowy filozoficznej, jak w Stanach Zjednoczonych.
- Żegnaj, nic - powiada Amerykanin skacząc z trampoliny.
::
Pewnie nigdy nie słyszeli o niczym, czego w ciągu ostatniego tygodnia nie pokazano w telewizji.
::
Została mu tylko jedna sutka, więc kiedyś zadał mi zagadkę:
- Co to za stworzenie: ma troje oczu, trzy sutki i dwie sraki?
- Poddaję się - powiedziałem.
A on na to:
- Paul Slazinger i Rabo Karabekian.
::
Zaproponował, żebym dla sprawdzenia słuszności tej tezy spróbował wymienić dziesięć kobiet, które do czegoś doszły w jakiejkolwiek dziedzinie oprócz gospodarstwa domowego.
Dziś chyba bym umiał wymienić 10 takich kobiet, ale wtedy przyszła mi na myśl tylko Święta Joanna d'Arc.
- Joanna d'Arc - zawołał Gregory. - Przecież to był hermafrodyta.
::
Kucharka [...] ta sama, co wciąż powtarzała „i co jeszcze, i co jeszcze” - umarła w dwa tygodnie po moim przybyciu. W ten sposób jej ulubione pytanie doczekało się ostatecznej odpowiedzi: „już więcej nic”. Padła trupem w mieszczącej się o dwie przecznice dalej Aptece Pod Żółwiami.
::
Ja też nie potrzebowałem wskazówek starszej, doświadczonej kobiety.
I bez nich trafiałem w dziesiątkę, raz za razem!
Była to istna wyprawa w przeszłość! Czułem się tak, jakbym robił tę rzecz od urodzenia! I w przyszłość też, bo wiedziałem, że przez reszte życia cholernie często będę się tym parał.
I rzeczywiście się parałem. Tylko że już nigdy potem nie było mi tak dobrze.
Nigdy już samo życie nie zechciało stać się płótnem, które pomogłoby mnie i mojej partnerce stworzyć arcydzieło seksu.
::
Kto jest bardziej godny pożałowania - pisarz spętany i zakneblowany przez policję, czy ten, który cieszy się całkowitą swobodą, ale nie ma już nic do powiedzenia?
::
- Za pięćdziesiąt lat młodzież będzie sobie wyobrażała, że właśnie tak wyglądała nasza wojna - powiedział Kitchen. - Stare chłopy, ślepe naboje i keczap.
Tak będzie. Już teraz tak jest.
- Przez te filmy - dodał - nikt nie uwierzy, że to smarkacze wwalczyli na wojnie.
::
- Nie podpiszesz go?
- W ten sposób tylko bym go zepsuł. Zepsułaby go nawet mucha, gdyby na nim zostawiła kropkę.
- Czy on ma jakiś tytuł?
- Tak - powiedziałem i na poczekaniu nadałem obrazowi tytuł równie długi jak ten, którym Paul Slazinger opatrzył swoją książkę o udanych rewolucjach: PRÓBOWAŁEM, ZROBIŁEM KLAPĘ I POSPRZĄTAŁEM PO SOBIE, WIĘC TERAZ TY MASZ SZANSĘ.
::
- A ta kobieta, co tu leży... nie żyje?
- Owszem, nie żyje. To stara Królowa Cyganów.
- Jest strasznie gruba. To chyba jedyna grubaska w tej dolinie? Wszyscy prócz niej są tacy chudzi.
- Zeby utyć w Dolinie Szczęścia, trzeba najpierw umrzeć. Innego sposobu nie ma. Ta kobieta jest gruba jak cyrkowe monstrum, bo nie żyje od trzech dni.
::
- Kiedy ostatnio mnie wiózł - rzekła Circe - zwierzył mi się, że jego rodzina harowała w tym mieście trzysta lat i dorobiła się tylko tej taksówki.
- To miła taksówka - odparłem.
- Owszem. On wciąż poleruje karoserię, a wnętrze odkurza elektroluksem. To pewnie jego sposób na to, żeby nie wpaść w rozpacz. Ciekawe, jaki ma powód do rozpaczy.
- Trzysta lat - powiedziałem.
::
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz